piątek, 6 września 2019

Slalom

W środę byłam postrachem szos.

Byłam przewożona ze szpitala do szpitala, z jednego końca Szczecina na drugi koniec, karetką na sygnale. W godzinach szczytu.

Jechałam na siedząco, więc mogłam widzieć wszystko, co działo się przed karetką.

I mogę to określić tylko jednym słowem: CHAOS.

Zdarzały się wprawdzie miejsca, gdzie tworzył się całkiem ładny korytarzyk - ale tylko korytarzyk, a nie korytarz, bo kończył się bardzo szybko.

Ogólne wrażenie jednak takie, że przy każdym większym skupisku samochodów zachowywały się one zupełnie inaczej, zupełnie nieprzewidywalnie, często niezrozumiale i chaotycznie, czasem swoimi próbami zrobienia miejsca karetce jeszcze bardziej ją blokując.

Byłam pełna podziwu, jak mimo tego karetka jechała w miarę płynnie, wynajdując tajemne przejścia i niespodziewane luki w tej niebezpiecznej dżungli, czasem wciskając się w miejsca, gdzie mi się zdawało że nawet pół karetki się nie zmieści.

Widać wielkie doświadczenie kierowcy - i odwagę. Od razu nasunęła mi się myśl, że załogi karetek powinny dostawać dodatki za narażanie życia przy dowożeniu pacjentów. Jest to szaleńczy slalom przy ogromnej prędkości, wśród zupełnie nieprzewidywalnie zachowujących się innych uczestników ruchu. Codzienne narażanie własnego życia dla zyskania kilku minut, kilku sekund, które mogą zaważyć na życiu innego człowieka. Innego, zupełnie obcego, o którym często nie dowiadują się nawet, czy cały ich wysiłek zakończył się sukcesem.

A jakie przyczyny tego chaosu? Niedostateczne umiejętności kierowców, brak skupienia na jeździe i innych uczestnikach ruchu, nerwowe i chaotyczne reagowanie na sytuacje nietypowe, czy wreszcie ta osławiona "znieczulica", czyli niechęć do rezygnacji z własnej wygody dla cudzej potrzeby?

Myślę że wszystkiego po trochu. Przede wszystkim jednak odniosłam wrażenie, że głównym winowajcą jest ZBYT MAŁY ODSTĘP między samochodami, zwłaszcza przy ich większym zagęszczeniu. Gdy samochody stoją w korku zderzak w zderzak, to nawet gdy kierowcy widzą i słyszą karetkę już z daleka, i mają najlepsze chęci, to po prostu nie mają już jak się przesunąć, by karetkę przepuścić.

O korytarzu ratunkowym dla karetki nie powinno się myśleć dopiero wtedy, gdy już zaczynamy ją widzieć i słyszeć - bo wtedy może się okazać, że już nic nie możemy zrobić - ale pamięć o takiej możliwości powinna zawsze być gdzieś z tyłu głowy.

Już po pierwszym z kilku zabiegów. Jeszcze duży ból i obrzęk, ale już oddycha się nieporównanie lepiej, niż parę dni temu.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że już jest lepiej. Trzymaj się Karolinko i dużo zdrowia! Elma

    OdpowiedzUsuń